środa, września 26

07.


Rozdział 7. Powrót do normy

Do czytania --> https://www.youtube.com/watch?v=hVHrHruONO8
Wieczór i poranek Hermiona spędziła tak, że wstyd jej było na siebie w lustrze spojrzeć. Zakopała się w kołdrze, przepłakała pół nocy, a drugie pół przeklęła i wyzywała wszystkich możliwych bogów, jakich tylko mogła. Opróżniła też kolejną butelkę wina, choć tym razem nie skończyło się to tak malowniczym pawiem, jakiego zaliczyła poprzedniego dnia, ale i tak czuła się ze sobą podle. Wydawało jej się, że schowany pod szafą Krzywołap łypie na nią z pretensjami i nawet jeśli tak nie było, to miała poczucie, że miałby ku temu nie tylko powód, ale i stu procentową rację. Hermiona Granger była sobą zawiedziona. Kropka. A to uczucie nie dość, że nowe, bo od czasu zaledwie „powyżej oczekiwań” na sumie z obrony przed ciemnymi mocami, nie czuła czegoś takiego, nawet gdy myliła się i kluczyła z Harrym w poszukiwaniu horkruksów.
Sama nie wiedziała, co planuje robić tego dnia, nawet rozważała, czy aby nie dobić się i całego dnia nie spędzić w pościeli, gdy do szyb jej okien ponownie zaczęła dobijać się ta sama dorodna płomykówka, która odwiedziła ją niedawno z wycinkiem prasy z artykułem o Bellatrix Lestrange. Dziewczyna podejrzewała o tą przesyłkę Ginny, bo Gryfonka wiedziała, że takie informacje zmuszą Hermionę do działania. Dwudziestodwulatka zawahała się przed wstaniem z łóżka, bo nie wiedziała, czy kolejna porcja makabrycznych informacji przypadkiem nie stanie się pretekstem do opróżnienia butelki z nalewką z pigwy, która jakimś cudem uchowała się przed nią w ostatnich miesiącach, a którą totalnie przypadkiem znalazła wczorajszego wieczoru, stawiając butelkę po wiśniowym winie w miejscu tuż obok kosza na śmieci.
Płomykówka nie miała jednak zupełnie zamiaru odpuścić i stukała zawzięcie w okno, a tym bardziej zajadliwie i wytrwale, gdy zobaczyła, że Hermiona tylko obserwuje ją z łóżka. Dziewczyna miała wrażenie, że ptaszysko krzyczy na nią, pohukując, żeby się w końcu ruszyła i wzięła za siebie, tak jak miauczący żałośnie Krzywołap, choć tego jeszcze podejrzewała o to, że chce by ptak został wpuszczony dla jego prywatnej rozrywki.
- No dobra! Idę! – wykrzyknęła, gdy sowa nadęła się i wydała z siebie najbardziej pretensjonalny skrzek, jaki dziewczyna w życiu słyszała. 10 rano i takie ekscesy musiały w końcu zwrócić uwagę mieszkających obok mugoli. Ostatnim, czego trzeba było dziewczynie, to wizyta kogoś z Ministerstwa Magii z grzywną spowodowaną wykroczeniem opisanym w nowej ustawie antymugolskiej. Chociaż człon anty nie był tu już chyba odpowiednim politycznie.
Dziewczyna otworzyła okno i ptaszysko wpadło do środka ponownie atakując czubek jej głowy skrzydłem. Następnie zatoczyła koło, zrzuciła na dziewczynę świeżutkie wydanie Proroka Codziennego i zamiast wylecieć z powrotem na pełne słońce, usadowiła się na szafie. Hermiona spojrzała na nią z wyczekiwaniem, ale ptak przeczyścił kilka piórek, po czym schował łebek pod jednym i zasnął w najlepsze.
- Nosz co za… - mruknęła do siebie dziewczyna, po czym, odnalazłszy różdżkę zaczarowała okno, by to pozostało szeroko otwarte. Następnie skierowała się do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic, ignorując zupełnie gazetę.
Dwadzieścia minut później, gdy czuła się już na tyle świeżo i na tyle czysto, że gotowa była wyłonić się do świata, przysiadła z Prorokiem w ręku w kuchni nad kubkiem parującej, czarnej herbaty z cytryną, która zawsze pomagała jej się dobudzić po poprzednich dniach. Nie rozumiała, dlaczego, ale ciekawiło ją, co takiego kryje się w gazecie, bo tym razem żadne znane jej zdjęcie nie łypało na nią z pierwszej strony. Przebiegła wzrokiem spis treści, łyknąwszy odrobinę gorącego płynu i o mało co się nie opluła.
Remus Lupin wraca do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie? – str.5.
Dziewczyna od razu przekartkowała gazetę i z zapałem rzuciła się na artykuł.
Kontrowersyjny nauczyciel obrony przed czarną magią powróci do Hogwartu?
Niezależne źródła informacyjne pojadą, że aktualny dyrektor Hogwartu, Minerwa McGonagall zdecydowała się na odważny i mocno kontrowersyjny kontrakt nauczycielski. Do Hogwartu powrócić ma były nauczyciel obrony przed czarną magią, wilkołak, Remus Lupin.
Remus Lupin to 41 letni weteran pochodzący ze zubożałej rodziny czarodziejów. W wieku 4 lat ugryziony został przez najbardziej znanego w dziejach Nowej Magii wilkołaka – Fernira Greybacka, z którym to w zatarg wszedł ojciec rzeczonego. Mimo tej niebezpiecznej przypadłości, Lupin ponownie ma objąć stanowisko nauczycielka obrony przed czarną magią w nadchodzącym semestrze w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Wielu rodziców jest przeciwnych takiemu rozwiązaniu, o czym napisali już do aktualnej dyrektorki Hogwartu, Minerwy McGonagall (66 l.). Obawy rodziców nie sięgają jedynie wilkołaczej strony Lupina, ale także jego odcięcia się od świata czarodziejów przez ostatnie kilka miesięcy. Niepotwierdzone źródła twierdzą, że jest to wynik choroby psychicznej, będącej wynikiem tortur i śmierci żony – Nimfadory Tonks – podczas II Bitwy o Hogwart.
Nasi korespondenci próbowali dotrzeć do Lupina i uzyskać wypowiedź na temat niespodziewanego powrotu od nowego członka kadry nauczycielskiej, jednak ten pozostaje nieuchwytny. Naoczni świadkowie twierdzą, że nie przebywa on w swoim mieszkaniu już od kilku tygodni, nieznane jest także położenie jego syna, Teodora Lupina, metamofromaga. Na pytania nie od dziennikarzy nie odpowiada także teściowa rzeczonego, Andromeda Tonks.
Z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że Lupin ma przebywać wśród przyjaciół z rodziny Weasley’ów, w ich domu „Nora”. Artur i Molly Weasleyowie twierdzą jednak, że nic im o tym nie wiadomo i „nawet gdyby, to ten człowiek zasługuje na spokój, a nie na nagabywanie przez takie oślizgłe langusty jak wy!” (cytat A. Weasley’a).
O nowych kontraktach nauczycielskich będziemy Was informować na bieżąco.
Hermiona przeczytała artykuł dwa razy i stwierdziła, że rzeczona Johanna Reyes, która była autorką artykułu, z pewnością znalazła sobie guru w postaci Ritty Skeeter. Wzdrygnąwszy się na samą myśl o znienawidzonej dziennikarce, dziewczyna odłożyła gazetę i westchnęła. Skoro Minerwa zdecydowała się na przyjęcie Remusa, musiała mieć ku temu dobre powody – i to kilka, a nie tylko jeden. Być może chciała go ponownie zaktywizować zawodowo, bo Remus nigdy nie należał do zbyt bogatych ludzi, poza tym – jeśli wierzyć Prorokowi, jego kondycja psychiczna też nie była najlepsza. Takie pobudki pasowałyby do Minerwy, jednak tylko po części. Powrót profesora Lupina do szkoły musiał oznaczać, że McGonagall boryka się z takimi samymi problemami, jakie były powodem frustracji poprzedniego prawdziwego dyrektora Hogwartu, Albusa Dumbledore’a. Pytanie tylko, czy Remus zniesie medialną nagonkę i listy od niezadowolonych rodziców. Taka decyzja dyrektorki szkoły była naprawdę mocno kontrowersyjna i Hermiona wątpiła, czy ten pomysł na dłuższą metę wypali, choć popierała kandydaturę Remusa całym sercem.
Pamiętała lekcje z jego przewodnictwem i sama chętnie nauczyła by się od niego jeszcze wielu, wielu rzeczy. Pomimo swojej przypadłości, był potężnym czarodziejem, a obrona przeciwko ciemnym mocom była jego konikiem. Granger była pewna, że Remus najlepiej przygotowałby ją do obrony SUM-ów. Miała ochotę wysłać mu list, a najlepiej z nim porozmawiać, ale skoro nie było wiadomym, gdzie tak naprawdę przebywa…
- Ej! Przecież Ginny na pewno mi powie, jeśli Remus rzeczywiście jest w Norze! – zawołała sama do siebie i popędziła do sypialni po różdżkę. Już przywoływała szczęśliwą myśl, już wysyłała do niej patronusa, gdy przypomniała sobie, że przecież dziewczyna ma w tej chwili trening i takie przeszkadzanie jej było teraz nie na miejscu. Niewiele myśląc szybko wyjęła z szafy szorty i białą bluzkę na szerokich ramiączkach, z odmętów powierzchni potwornych, czyli spod łóżka, wyciągnęła plecioną torebkę, po czym obejrzała się za Krzywołapem.
- Krzywołap, lecę do Nory! – zawołała, a kot natychmiast wyszedł spod szafki nocnej i zakręcił się wokół jej nóg. Uwielbiam bywać w Norze, a zwłaszcza polować na gnomy, których w ogródku Weasley’ów nigdy nie brakowało. Hermiona wzięła kota w ramiona, mocno złapała za różdżkę i okręciła się wokół własnej osi, po czym z głośnym pyknięciem zniknęła, obudziwszy niezadowoloną sowę, która zaskrzeczała na hałaśnicę, a gdy dotarło do niej, że nikogo nie ma w miejscu, w którym spodziewała się dotrzeć źródło hałasu, rozejrzała się zdezorientowana i postanowiła ponownie spać w najlepsze.
Tymczasem gdzieś w połowie drogi między Norą a Ottery w samym środku rzeki Otter z głośnym pluskiem, okrzykiem i miaukiem rozpaczliwej wściekłości wylądowała Hermiona wraz z Krzywołapem, który natychmiast wyrwał się właścicielce i z prędkością uciekającej przed kotem myszy w popłochu popłynął do brzegu. Na szczęście rzeka nie była głęboka i Hermiona nie dała się porwać przez prąd, a także nie wypuściła różdżki i po chwili także wdrapała się na dość wysoki brzeg, klnąc pod nosem i plując wodorostami. Nie pamiętała, kiedy ostatnio nie udało jej się wylądować dokładnie w punkcie, o którym myślała, a myślała o polu tuż przed bramą Nory. Tymczasem pole chyba postanowiło nie wpuszczać Hermiony w swoje ramiona i teraz, mokra i wściekła, maszerowała w stronę – jak jej się wydawało właśnie domostwa Weasley’ów.
Z każdym krokiem było jej coraz goręcej, a po 30 minutach dość żwawego marszu, czuła, że wilgoć, która jej doskwierała, zmieniła się z tej od wody z rzeki, na tą, którą wydzielał jej organizm, mocno się pocąc. Chciało jej się pić, a nie pomagały odwodnienie spowodowane alkoholem z zeszłego wieczoru i braki w śniadaniu. Żołądek jej burczał, a przy okazji było jej niedobrze, co zwalała na minione tygodnie, choć doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że są to objawy kaca. Sporządzenie eliksiru wzmacniającego w Hogwarcie zajęłoby jej mniej niż 3 minuty, ale w tej chwili zaczynała wątpić we własne umiejętności czarodziejskie. Skoro nie potrafiła się teleportować w odpowiednie miejsce, to chyba wina jej stanu fizycznego… albo nowej różdżki.
Hermiona nie chciała dopuścić do siebie myśli, że nowa różdżka, z tak poważnym rdzeniem, jakim było pióro feniksa, nawet jeśli jakiegoś egzotycznego, nie chce poprawnie działać. Panna Granger ufała w wiedzę i umiejętności starego Olivandera, a to oznaczało, że to z nią jest coś nie tak, jeśli różdżka nie działa poprawnie, mimo że ją wybrała. Łatwiej było jej jednak zwalić winę na problemy z wagą i łaknieniem, niż na pomysł, że być może nie ma wystarczająco siły do tego, by nad różdżką zapanować i to tej siły mentalnej, ale do porządku dziennego przeszła nad myślą, że to z nią, a nie z różdżką jest coś nie w porządku. Zwłaszcza, że poprzednie zaklęcia działały dobrze.
Marsz się przedłużał i Hermiona miała ochotę krzyczeć z bezsilności, gdy wydawało jej się, że od godziny wcale nie przybliżyła się do Nory, kiedy bez ostrzeżenia przed nią zmaterializował się jeden z gnomów z ogrodu Weasleyów. Stworzonko było mocno zdezorientowane, co mogło oznaczać tylko jedno – że właśnie ktoś odgnamiał ogród przy Norze, a to zaś prowadziło do jeszcze prostszego wniosku – za żywopłotem na zakręcie musiała się mieścić – posiadłość to chyba za duże słowo… - dom jej przyjaciół i sprzymierzeńców.
Czy Hermiona obawiała się, jak zareagują na nią państwo Weasley i wszyscy domownicy, których zastanie? Tak. Przyszło jej to jednak do głowy dopiero w połowie drogi, w momencie, gdy stwierdziła, że woda z rzeki zdążyła wyparować. Bała się reakcji, przywidywaniom, które mogłyby pojawić się w głowach matki Rona o rychłym powrocie miłości i innych bzdurach. Bała się też reakcji na jej nowy, nie koniecznie zdrowy wygląd i jeszcze mniej zdrowy tryb życia. I bała się tego, jaką porcję obiadu będzie chciała w nią wepchnąć Molly Weasley, gdy tylko ją zobaczy.
Dziewczyna obeszła teren Nory dookoła, szukając wejścia, ale nie znalazła go za pierwszym razem. Zastanawiała się przez chwilę nad tym, że być może jest to wynik jakiegoś skomplikowanego zaklęcia zwodzącego, którego Weasleyowie nie pozbyli się po wojnie w ramach środków ostrożności, a którego dziewczyna nie mogła od tak przejrzeć, ale po chwili dostrzegła, że furtka po prostu zarosła pnącym bluszczem odkąd większość gości po prostu teleportowało się tak, gdzie akurat potrzebowali, bo nie został w Norze już żaden niepełnoletni czarodziej.
Wetchnęła, czując jak czas płynie jej między palcami i wspominając, jak pierwszy raz trafiła tutaj na wakacje. To był rok 1994, pamiętny finał Mistrzostw Świata w Quidditchu. Cieszyła się wtedy, że wyrwała się na całe wakacje od rodziny, choć skrycie tęskniła trochę za rodzicami. Teraz mogła powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że – choć wydarzenia z Mistrzostw Świata odbiły się na niej piętnem i ukształtowały ją jako czarownicę, dziś poświęciłaby to na rzecz wakacji z rodzicami.
- Diffendo – mruknęła wskazując na furtkę, która po chwili oczyściła się ze wszystkich nadmiernych pnączy bluszczu, a lekki podmuch gorącego wiatru otworzył jej drzwi. Tuż po przekroczeniu bramy o jej nogi otarł się Krzywołap, a po chwili z drzwi frontowych wybiegła pani Weasley, witając Hermionę z otwartymi ramionami.
- Hermiono! – wykrzyknęła, po czym wzięła ją w objęcia i przygarnęła do piersi w iście matczynym uścisku. – Martwiliśmy się z Remusem, gdy Krzywołap do nas wpadł, że może coś ci się stało! Dobrze, że jesteś! – wykrzyknęła jej wprost do ucha i pociągnęła ją w stronę Nory. Tam przywitał ją zapach mięsnego gulaszu, gotowanych ziemniaków, świeżo posiekanego kopru i pieczonych jabłek, który nie skojarzył jej się z domem, ale z Hogwartem.
Nim się obejrzała, dziewczyna siedziała przy kuchennym stole z kubkiem rosołu w dłoniach, który mimo upału przywitała z wdzięcznością, zagadywana przez panią Weasley i z nieśmiałym uśmiechem odpowiadającą na pytania, choć tych nie pojawiało się zbyt dużo, bo Molly zdawała się wiedzieć, by unikać tematu zniknięcia panny Granger ze świata żywych przez ostatnie kilka miesięcy.
- Ostatnio wpadła Ginny i mówiła, że czujesz się już trochę lepiej. Miałam zamiar wysłać ci sowę, żebyś przyjechała do nas na weekend, bo tak tu pusto, gdy wyprowadził się i Ron i moja córka, a Tobie na pewno przydałby się oddech świeżym powietrzem. Pomyślałam, że miło będzie porozmawiać z Remusem i Tobą o starych czasach, a może pomożesz mi przekonać Ginny, że powrót do szkoły na pewno jej nie zaszkodzi w karierze sportowej… - paplała pani Weasley, a Hermiona czuła się w tym momencie zdecydowanie dziwnie, choć nie było to uczucie negatywne. Po prostu była mile widziana, co w ostatnim czasie nie było wcale takie oczywiste.
Od Molly dowiedziała się, że plotki o powrocie Remusa są prawdziwe i że rzeczywiście mieszka on w Norze, ale chwilowo wyszedł na spacer do pobliskiego lasu w poszukiwaniu jeżyn, które podobno tego lata bardzo obrodziły, a Molly chętnie zrobi z nich konfiturę, a następnie wpakuje w ciasto. Hermiona oczywiście została zaproszona na obiad i z oferty skorzystała, czując, że to popołudnie może naprawdę dobrze wyglądać.
Zanim zobaczyła przyjaciela sprzed Bitwy o Hogwart, usłyszała dziecięcy śmiech, a mały Teddy wbiegł do kuchni niosąc w ręku coś małego i brązowego.
- Ciocia, ciocia! Ziobacz, ziobacz! Tata mówi, źe to mała wiewiórka! – wykrzykiwał malec, ostrożnie trzymając w dłoniach lekko przestraszone zwierzątko. Hermiona była pewna, że wiewiórka jest bardzo młoda, bo gdy Teddy Lupin postawił ją na stołku – gdyż do stołu nie był w stanie dosięgnąć – ta przewróciła się i nie wiedziała co zrobić dalej. Hermiona uśmiechnęła się widząc jej nieporadne próby wstania, gdy malec zapytał:
- A kto to?
Hermiona uśmiechnęła się do niego i już miała się przedstawić, gdy z okolic drzwi rozległ się przyjemny tembr głosu Remusa:
- Oto Hermiona Granger we własnej osobie!
Remus uśmiechał się do niej, a gdy wstała i pobiegła by się z nim przywitać, wziął ją w ramiona w ojcowskim uścisku. Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo jej go brakowało, a wpadając w jego ramiona poczuła, że wszystko zaczyna wracać do normy.
___________
Wracam do Was! Obiecuję pisać bardziej regularnie, bo sprawia mi to niesamowitą przyjemność i niesamowicie się cieszę, że w końcu ta siódemką powstała. Dajcie znać, co sądzicie i czy cieszycie się, że wciąż coś tu publikuję :D

1 komentarz:

  1. #MagiczneSmakołyki #KarmelkoweMuszki

    Okej. Ja chyba coś źle przeczytałam, że piszesz wg kanonu, bo jakim cudem Remus by wracał do Hogwartu? Przecież pochłonęła go ostatnia bitwa. Chyba poproszę o odpowiedź w tej kwestii. :)

    Ten rozdział podobał mi się o wiele bardziej niż poprzedni (żeby nie powiedzieć: o 100% bardziej). Bardzo ucieszyłam się z zasłyszanej informacji, że Remus wraca nauczać. Uwielbiałam go w postaci nauczyciela chyba najbardziej ze wszystkich, dlatego już czekam z niecierpliwością, by poznać jego lekcje. Tak na marginesie, jestem pewna, że Hermiona wróci do Hogwartu - innego rozwinięcia akcji sobie nie wyobrażam.
    Cóż, Molly bardzo miło się zachowała, witając Hermionę tak wylewnie, a nie bacząc na jej wredne zachowanie wobec syna. Spodziewałam się zastać Teddy'ego w Norze, a na słowa Lupina aż łezka zawieruszyła mi się w oku. Cholera, tęskniłam za tym człowiekiem bardziej niż przypuszczałam. Zresztą, do tej pory nie mogę przebaczyć Rowling za zabicie jego, Syriusza i rodziców Harry'ego. Może ich też wskrzesisz Ot, lekka sugestia. :)

    W ogóle kompletnie nie spodziewałam się, że Hermiona po przeczytaniu artykułu postąpi wręcz impulsywnie, teleportując się do Nory. Przecież parę dni temu ledwo wstawała z łóżka, marząc zapewne jedynie o śmierci, a tutaj takie zaskoczenie. Czy to by oznaczało, że stara Hermiona wraca? Albo przynajmniej że zaczyna żyć? Jakoś szybko poszło pogodzenie się z dręczącymi ją demonami, skoro wcześniej trwała w takim stanie prawie rok? Nie pamiętam dokładnie. Czy to znaczy, że przyśpieszasz akcję?

    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis